niedziela, 24 czerwca 2012

Rozdział 13 - Nic ważnego…

Nie, to nie może być ona… Niedaleko mnie stała dziewczyna, wyglądająca jak Hannah i całująca jakiegoś chłopaka. Nie Horan, masz jakieś zwidy, to na pewno nie jest ona. Wstałem z ławki, otarłem twarz z łez i poszedłem do ‘domu’, który dzieliłem z resztą zespołu.
- Co jest? – spytał mnie Liam, który był pierwszą osobą na jaką natrafiłem po wejściu.
- Ehh… w sumie nic wielkiego…  Tylko życie mi się wali. – westchnąłem.
- Chcesz pogadać? – położył mi rękę na ramieniu… Chyba on ze wszystkich był najdoroślejszy i najlepiej się z nim dogadywałem.
- Dzięki, ale nie teraz.

*Oczami Dominic (2 dni później)*

Już jutro rozpoczęcie roku szkolnego. Wczoraj wróciłam do Irlandii… Strasznie było mi smutno znów rozstawać się z Jess i… z Zaynem. Chyba go polubiłam… Jedyny plus jest taki, że Jess zaprosiła mnie do siebie na weekend, więc znowu się zobaczymy i może spotkam się z Malikiem. Stanowczo bym tego chciała.
Moje rozmyślania przerwał dźwięk esemesa. Spojrzałam na wyświetlacz, ‘Zayn ;)’. Telepatia?

 „Co u ciebie?”

„Strasznie nudno… A u cb?”

„Też… Wolałbym nudzić się z tobą ;)”

„ Ja też. ;)”
„Spotkamy się w weekend?”

„Będę u Jess, więc czemu nie ;)”


*Oczami Nialla*
 Wczoraj spotkałem się z Hannah, ale nie poruszaliśmy tematu, ani kłótni z Jessicą, ani tego co widziałem w parku. Poszedłem do kuchni coś zjeść, kiedy schodziłem na dół usłyszałem fragment rozmowy chłopaków.
- Powinniśmy mu o tym powiedzieć. – chyba Harry.
- Nie. Stanowczo nie. – Zayn?
- Chyba lepiej, żeby się dowiedział od nas. – znów Harry.
- Najlepiej by było gdyby się dowiedział od…
- Kto i czego ma się dowiedzieć? – wtrąciłem się do rozmowy, a Zayn gdy tylko mnie zobaczył, schował za plecy jakąś gazetę. Domyśliłem się, że rozmawiali o mnie, bo siedzieli tu wszyscy, no i gest Malika był jednoznaczny.
- Nikt. – odpowiedział szybko mulat.
- Serio? Zayn, przecież ta gazeta jest jedną z najczęściej kupowanych. – zmierzył go wzrokiem Harry.- Ma ją lekko z pół miasta.
- Powie mi ktoś o co chodzi? – spytałem zdezorientowany.
- No więc… Nie mamy pewności czy to nie jest fotomontaż… - zaczął Lou.
- Coś mi się nie wydaje. – wtrącił Harry.
- Możecie mi powiedzieć o co chodzi?!
- Chyba powinieneś to zobaczyć. – powiedział smutno Liam i wyciągnął rękę do Zayna po gazetę.
- Jesteś pewien, że to dobry pomysł? – spytał Malik.
- Daj mu tą cholerną gazetę. – nakazał mu Harry. Mulat niechętnie wyciągnął rękę zza pleców i podał mi czasopismo. Zaniemówiłem… Na pierwszej stronie był nagłówek:

„Dziewczyna Nialla Horana, czy może kogoś innego?”

A pod nim zdjęcie… Zdjęcie z parku. Czyli jednak mi się nie przywidziało. Poczułem jak łzy napływają mi do oczu. Cisnąłem gazetą w podłogę i pobiegłem do swojego pokoju. Dostałem esemesa od Hannah… Modliłem się, żeby miała jakieś wytłumaczenie na to co widziałem.

„Niall… To już koniec. „
           Hannah

*Oczami Jess* (puśćcie a drop in the ocean)

- No to się narobiło. – powiedziała Alex trzymając w ręku gazetę.
- Co, znów jakaś para celebrytów się rozwodzi? – spytałam bez emocji.
- Sama zobacz… - powiedziała podając mi gazetę. Kiedy zobaczyłam nagłówek i zdjęcie, znajdujące się pod nim, szklanka z sokiem wypadła mi z ręki i roztrzaskała się o podłogę.
- Co?! – wydarłam się. – Zabiję ją! Po prostu ją uduszę! – krzyknęłam.
- Jess, opanuj się.
- Nie, nie opanuję się! Wiedziałam, że to się stanie… Wychodzę. – rzuciłam i chwyciłam pierwszą bluzę z przedpokoju.
- Chwila, gdzie idziesz?
- Do Nialla. – krzyknęłam i pobiegłam w stronę domu chłopców. Bez względu na to co mi powiedział i jak bardzo mnie tym zranił, nie pozwolę mu być teraz samemu. Po jakiś 10 minutach stanęłam przed ich drzwiami. Otworzył mi Harry.
- Pokój Nialla. – wysapałam, bo nie mogłam złapać oddechu po tym biegu.
- Drugie po lewej. – usłyszałam jego głos gdy byłam już na schodach. Zapukałam, ale nikt mi nie odpowiedział.
- Niall, wpuść mnie. – uderzyłam pięścią w drzwi. – Do jasnej cholery Horan otwórz te drzwi! – krzyknęłam ,bo dalej nie reagował. – Zapłacisz mi za to. – mruknęłam i zbiegłam na dół. – Które okno jest jego? – spytałam chłopaków, którzy siedzieli w kuchni i gadali.
- Odbiło ci, czy nie wiesz do czego służą drzwi? – spytał Louis.
- Zamknięte drzwi nie służą do niczego. – zmroziłam go wzrokiem. – Więc które jest jego? – zwróciłam się do Liama, który wyszedł ze mną do ogrodu.
- To. – pokazał na okno, które znajdowało się koło drzewa.
- Cudownie. Jak on dobrze wiedział, który pokój wybrać. – rzuciłam i zaczęłam wspinać się na drzewo. Kiedy byłam już wystarczająco wysoko złapałam się parapetu i na moje szczęście Niall nie domknął okna, co oznaczało że podniosłam je i weszłam do pokoju. Zauważyłam blondyna skulonego na łóżku, całego zapłakanego, który na mój widok zrobił minę co najmniej jakby zobaczył Ufo.
- Co… ty… tu? – wybełkotał.
- Następnym razem, bądź proszę łaskaw otworzyć drzwi… To mi zaoszczędzi trochę czasu. – teraz na jego twarzy pojawiło się coś na kształt uśmiechu.
- Myślałem, że mnie znienawidziłaś po tym co powiedziałem.
- Aż tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. – uśmiechnęłam się i natychmiast usiadłam na łóżku, a on się we mnie wtulił. Poczułam jego ciepło. Ciepło kogoś kogo kocham… Najważniejszej w moim życiu osoby. W głębi siebie miałam teraz ogromną ochotę go pocałować, ale wiedziałam, że tym mogę jeszcze bardziej namieszać mu w głowie.
- Przepraszam… - wyszeptał, a ja mocno go przytuliłam. Czemu, nie mogę zrobić nic więcej?!
- Ja też. – położył głowę na moich kolanach, ale był odwrócony do mnie twarzą, zaczęłam go głaskać po głowie, a on nic nie mówiąc po prostu płakał. Obejmował mnie rękami z tyłu. Tak bardzo chciałabym mu teraz pomóc… Ale wiem, że jedyną formą pomocy może być to co robię. To była jego pierwsza dziewczyna, pierwsza miłość, albo zauroczenie. Ale on chciał wierzyć, że to ta jedyna i że będą razem szczęśliwi. – Suka. – powiedziałam po polsku, bo nie chciałam teraz o niej z nim rozmawiać.
- Co?
- Nic, Niall… Nieważne. – wplotłam palce w jego włosy i pogłaskałam go dłonią po policzku. – Gdybyś mógł wiedzieć jak bardzo cię kocham…- wyszeptałam również po polsku. Chciałam to z siebie w końcu wyrzucić, ale wiedziałam, że nie mogę mu tego powiedzieć.
- Co mówisz?
- Nic ważnego… - pokiwałam głową i po policzku poleciała mi łza. Jak to cholernie boli, kiedy tak kogoś pragniemy, a nie możemy go mieć. I jeszcze musimy udawać, że przyjaźń nam w pełni wystarcza i nas satysfakcjonuje. Najgorsze jest to, że… Nie wiem czy potrafię. Nie wiem czy jestem na tyle silna, żeby ukrywać i opanowywać to co do niego czuję. Boję się, że któregoś dnia będę chciała, żeby on się dowiedział o moich uczuciach. A wtedy już nie tylko zniszczę przyjaźń. Skrzywdzę go. Wiem, że Niall nie potrafiłby przejść do porządku dziennego nad tym, że jego przyjaciółka go kocha.

*****************************************************
W zasadzie to chyba jestem zadowolona z tego rozdziału. Najbardziej mi się podoba wymiana zdań Lou i Jess.

Jak myślicie, wszystko się poukłada, czy raczej jeszcze bardziej pokomplikuje i przysporzy im więcej bólu i cierpienia?

+ Mogę mieć nadzieję, chociaż na 6 komentarzy?

sobota, 23 czerwca 2012

Rozdział 12 - Jego strata.

- Odezwał się idealny. – mruknęłam i rozpłakałam się. On odszedł. Nie ma go. Już nie wróci… Po raz kolejny czułam, że los odbiera mi najważniejszą w życiu osobę. Do jasnej cholery, dlaczego wszystko co najgorsze przytrafia się mnie?! Najpierw śmierć Dylana, rok później rodziców, teraz kiedy wydawało mi się, że już trochę wyszłam na prostą i potrafię zacząć żyć od nowa, znów zawala mi się świat. Straciłam przyjaciela… Kogoś więcej, straciłam chłopaka, którego kocham. Oddałabym wszystko, żeby tylko on był szczęśliwy, a on jeszcze osądza mnie o to, że mu wszystko utrudniam i staję na drodze do jego szczęścia.
 Z jednej strony chciałabym go uchronić, przed Hannah i przed tym jak bardzo będzie cierpiał… Bo to tylko kwestia czasu, kiedy ona znów go zdradzi. Ale z drugiej… Ja zrobiłam wszystko co mogłam. Powiedziałam mu, że go zdradziła.
- Jego strata. – powiedziała cicho Dominic, przytulając mnie.
- Nie, nie jego.. Moja. – wtuliłam się w przyjaciółkę.
- Shh… Nie płacz. Jesteście przyjaciółmi, zrobiłaś co mogłaś. Teraz musisz tylko poczekać, aż on zauważy, to przed czym chciałaś go ostrzec.
- I właśnie tego się boję… Mika on jest wrażliwy, cholernie wrażliwy. Boję się, że nie będzie mnie przy nim, kiedy on będzie miał problem. Boję się, że nie będę mogła go pocieszyć i przytulić, kiedy on będzie tego potrzebował. Boję się, że on sobie z tym nie poradzi… Że kiedy straci ją, nie będzie miał nikogo innego. Nikogo, komu będzie się mógł wygadać, nikogo kto go pocieszy, kto mu doradzi…

*Oczami Nialla*
- Wiesz co Horan?! Pieprz się! Dawaj jej się dalej wykorzystywać! Rób co chcesz! Tylko nie mów później, że cię nie ostrzegałam! – wykrzyczała, ledwo powstrzymując się od płaczu.
- Jesteś beznadziejna. – powiedziałem ze łzami w oczach i wyszedłem. Nie chciałem tego powiedzieć! Cholera Horan coś ty zrobił?! Idioto właśnie straciłeś kogoś na kim ci strasznie zależy. Co ci odbiło?!  Wyszedłem z jej domu i udałem się do parku, w którym często siedzieliśmy. Usiadłem na ‘naszej’ ławce i podkuliłem nogi pod brodę. Rzucił mi się w oczy napis, który kiedyś tu wyryliśmy:
 „J+N = Friends Forever”

Łza spłynęła mi po policzku. Jak mogłem jej to powiedzieć?! Jestem gnojkiem. Kolejna łza. Nie mam teraz nikogo z kim mógłbym szczerze porozmawiać.. Nikogo. Podniosłem głowę i…
*************************************************************
Przepraszam, że taki krótki i obiecuję, że następny będzie dłuższy i bd się więcej działo ;)
Dziękuję za komentarze <3

piątek, 22 czerwca 2012

Rozdział 11 - Okey… Jak sobie chcesz.

- Mika, jak ci się udał spac… - urwałam, bo w kuchni zamiast przyjaciółki ujrzałam Horana. Czułam, że moje serce od razu przyspieszyło. – Chyba pomyliłeś domy. – wycedziłam przez zęby próbując pohamować gniew jaki we mnie wzbierał.
- Musimy porozmawiać. – wstał z krzesła i szedł w moją stronę.
- Nic nie musimy.
- Jessica, chyba powinnaś mi wyjaśnić to co się wczoraj stało, nie uważasz? – spytał stojąc ponad pół metra ode mnie.
- Niall, wyjdź. – czułam, że to jedyne co mogę mu powiedzieć nie wybuchając.
- Najpierw mi to wyjaśnij.
- Wyjdź! – powiedziałam ostrzej i zmierzyłam go wzrokiem.
- Porozmawiaj ze mną!
- Wynoś się stąd! – krzyknęłam automatycznie wskazując ręką na drzwi, które w tej chwili otworzyły się, a w ich progu stanęła Alex.
- No nie ma to jak miłe powitanie. – zaśmiała się. Wyminęłam ją rzucając krótkie ‘cześć’ i wbiegłam do swojego pokoju zamykając za sobą drzwi.

*Oczami Nialla*

- Co jej? – spytała mnie Alex, wchodząc do kuchni.
- Zły dzień. – odpowiedziałem obojętnie.
- Zły, dlaczego? – drążyła temat.
-Posprzeczaliśmy się trochę wczoraj i Jess chyba jeszcze nie przeszły humorki.
- O co poszło? Z tego co pamiętam, to zawsze jak się kłóciliście to albo o to, że zabrałeś jej coś z pokoju, albo że ona ci coś zjadła i te kłótnie nie trwały dłużej niż 10 minut. – zmierzyła mnie podejrzliwie wzrokiem.
- Wiesz co ja już będę leciał, jak Jessice minie to przekaż jej, żeby do mnie zadzwoniła. – skończyłem tą rozmowę na tyle dyplomatycznie, na ile pozwalała mi na to sytuacja. Traktuję Alex jak swoją dobrą koleżankę, ale nie aż na tyle dobrą, żebyśmy mogli gadać o tym co się stało wczoraj. Tym bardziej, że najpierw muszę sobie to wyjaśnić z Jess.

*Oczami Dominic*
Kiedy zeszłam na dół coś zjeść było już dobrze po 11. W kuchni była Alex.
- O Dominic – uśmiechnęła się do mnie promiennie, zawsze się tak do mnie uśmiechała, była bardzo przyjazna i z tego co mi się wydaje to chyba mnie lubiła. – Trochę ci się wyrosło.
- No cóż… Ostatnio widziała mnie pani, kiedy miałam 10 lat. – również obdarzyłam ją uśmiechem.
- Tylko nie pani. – zrobiła surową minę i pogroziła mi palcem. – Alex, po prostu Alex.
- Ale mi będzie dziwnie tak mówić. – usprawiedliwiałam się, bo faktycznie nie potrafiłam mówić ‘na ty’ do dorosłych.
- A mi będzie dziwnie słyszeć z twoich ust ‘pani’. Nawet Jess i Niall mówią mi po imieniu, przynajmniej o to ich proszę.
- W takim razie będę mówiła Lexi. – wzruszyłam ramionami.
- Okey… Jak sobie chcesz. – uśmiechnęła się, widząc że osiągnęła swój cel. Wprawdzie mało ją pamiętam, ale bardzo zapadło mi w pamięć, że kto jak kto, ale ona to akurat lubi stawiać na swoim.
- Jess jeszcze nie wstała?
- Jak weszłam do domu to kłóciła się z Niallem, później powiedziała mi tylko cześć i pobiegła na górę. Niall mówił, że się wczoraj o coś posprzeczali, nie wiesz o co?
- Jeszcze nie… - powiedziałam wychodząc z kuchni i udając się do pokoju przyjaciółki. - Jess otwórz. – powiedziałam po nieudanej próbie otworzenia drzwi.
- Pod jednym warunkiem.
- Mów.
- Nie będziesz mnie o nic pytała! Nie chcę z nikim gadać.
- Okey, więc poczekam, aż sama pękniesz i zechcesz się komuś wygadać. – odpowiedziałam pociągając za klamkę. Wiedziałam, że Jessica długo nie wytrzyma. Weszłam do jej pokoju i usiadłyśmy obie na łóżku, a ona przytuliła do siebie poduszkę. Siedziałyśmy przez chwilę w milczeniu, ale stwierdziłam, że chyba jednak to ja muszę zacząć tą rozmowę. – Więc?
- Więc? – powtórzyła.
- O co się pokłóciłaś z Niallem? – spojrzałam na nią pytająco. – O Liama? – pokiwała przecząco głową i opowiedziała mi cały wczorajszy wieczór. – Czyli nie muszę cię przepraszać za to, że was obudziłam?
- Nie… Liam po prostu wszedł, bo nie chciał mnie zostawiać samej w takim stanie, a w nocy przyśnił mi się wypadek i on przytulił mnie do siebie, żebym się uspokoiła i zasnęła. Wiesz co jest najdziwniejsze? Że kiedy on mnie przytulał to czułam się tak jak kiedyś, kiedy robił to Dylan. Jak w ramionach starszego brata. – powiedziała i zauważyłam, że kąciki jej ust lekko wygięły się w uśmiech. Wiem jak bardzo brakuje jej Dylana i jak bardzo go kochała. Mimo tylu lat różnicy, między nimi była ogromna więź.
- Nie mogę uwierzyć w to, że Hannah tak manipuluje Niallem, a on nic nie widzi.
- Wiesz jak ja się wczoraj poczułam, kiedy on zamiast przyjaciółce, którą zna od tylu lat uwierzył dziewczynie, którą zna zalewie 3 miesiące? – widziałam, że oczy jej się zaszkliły.
- Słyszałam, że dzisiaj tu był.
- Chciał, żebym mu wyjaśniła swoje wczorajsze zachowanie. – sprostowała.
- I co?
- Kiedy po raz trzeci kazałam mu wyjść przyszła Alex, a ja poszłam do siebie.
- Marnie… Nie myślałaś o tym, żeby mu powiedzieć co widziałaś wczoraj?
- Nie uwierzy mi. – spuściła głowę. –Skoro nie dał mi nawet dojść do słowa wczoraj…
- Niby tak, ale ja uważam, że powinnaś mu to powiedzieć. To czy ci uwierzy czy nie to już będzie jego wybór, ale jako jego przyjaciółka powinnaś starać się, chronić go.
- Nie będę robiła czegoś wbrew jego woli. – powiedziała zaciskając pieści. – Jeśli on jest szczęśliwy z idiotką, która go zdradza i nie kocha, to jego wybór. Każdy ma prawo sam sobie spieprzyć życie.
- Ale on nie ma pojęcia o tym co ona wczoraj zrobiła. Jest zaślepiony nią. Omotała go! On nie myśli logicznie! Zresztą sama mówiłaś, że to jego pierwsza dziewczyna, więc on chce wierzyć w to, że ona go kocha. Mimo to, że jest inaczej.

*Oczami Jess* (puśćcie to )
 Siedziałam na hamaku w ogrodzie i obracałam w dłoniach telefon cały czas zastanawiając się czy jestem już gotowa na rozmowę z Horanem. Boję się, że on mi nie uwierzy, a to mnie naprawdę bardzo zrani.
- Jess, Niall przyszedł. – krzyknęła z kuchni Alex. Odwróciłam głowę w tamtą stronę i kiedy go zobaczyłam serce od razu przyspieszyło. Ścisnęło mnie w żołądku, a jednocześnie cieszyłam się, że go widzę. Natychmiast odwróciłam głowę z powrotem i podkuliłam nogi pod brodę.
- Porozmawiasz ze mną? – spytał oschle.
- Po co skoro i tak mi nie uwierzysz. – mruknęłam.
- Może powiedz mi swoją wersję wczorajszego wieczoru, a później stwierdzisz czy ci uwierzyłem. – jego głos brzmiał chłodno… Lodowato, był jakby nieobecny. Usiadł naprzeciwko mnie i czekał, aż coś powiem.
- Szkoda, że wczoraj nie pozwoliłeś mi tego zrobić. Może Hannah miałaby mniej czasu na opracowanie doskonałego kłamstwa.
- Czemu ty jej tak nienawidzisz?! – powiedział z wyrzutem, a ja zauważyłam smutek w jego oczach.
- Do wczoraj tylko jej nie lubiłam, ale nie mogę patrzeć kiedy ktoś krzywdzi osoby, na których mi zależy. – powiedziałam gorzko.
- On mnie nie krzywdzi! Ty to robisz! Ona mnie uszczęśliwia. – zakuło mnie serce, a głos uwiązł w gardle. – To ty mnie krzywdzisz przez to jak ją traktujesz. Wiesz jak mnie boli, kiedy dwie najważniejsze osoby w moim życiu się nienawidzą i nie tolerują?! Zmieniłaś się Jess…
- Ja się zmieniłam?! To ty jesteś zaślepiony! Świata poza nią nie widzisz! W przeciwieństwie do niej. – ostatnie zdanie dodałam ciszej.
- Co ty do niej masz?!
- Ona cię nie kocha. – powiedziałam opanowana, chociaż w środku było mi cholernie ciężko. – Nic do ciebie nie czuje. Wykorzystuje cię tylko po to, żeby było o niej głośno w mediach. Nie widzisz tego? – czułam, że do oczu napływają mi łzy.
- Nie wiem czemu mi to robisz… - powiedział cicho. – Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi, a ty nie potrafisz się cieszyć moim szczęściem. – podniósł głos. – Ja przez te wszystkie lata znosiłem, każdego twojego chłopaka, pocieszałem cię po każdym zerwaniu i kłótni, byłem dla ciebie oparciem. A ty zamiast mi pomóc jeszcze bardziej mi wszystko utrudniasz! Podaj mi chociaż jeden logiczny powód czemu tak jej nienawidzisz!
- Zdradziła cię. – powiedziałam cicho.
- Nie wiem czemu to robisz i jaki masz cel w tym, żeby nas skłócić, ale Hannah przewidziała to co będziesz chciała zrobić. Jessica, czemu ty kłamiesz?! – spytał patrząc mi w oczy.
- Wiesz co Horan?! Pieprz się! Dawaj jej się dalej wykorzystywać! Rób co chcesz! Tylko nie mów później, że cię nie ostrzegałam! – wykrzyczałam mu ze łzami w oczach.
- Jesteś beznadziejna. – powiedział również ze szklankami w oczach i odszedł…

************************************************************
No i jest 11. ;) Powiem wam, że jak pisałam tą kłótnię to sama ją przeżywałam.
Ocenę rozdziału pozostawiam wam ;)

środa, 20 czerwca 2012

Rozdział 10 - Sory…

*Oczami Nialla*
         Po uspokojeniu Hannah, zszedłem na dół, żeby porozmawiać z Jessicą. Coś mi nie dawało spokoju… Ona nigdy taka nie była… Owszem, otwarta, szczera, dynamiczna, ale nie wyrywna i agresywna. Ona nawet podczas rozmowy ważyła słowa, żeby nie powiedzieć czegoś czym mogłaby urazić, albo zranić drugą osobę. Zupełnie mi nie pasowała ta sytuacja do niej… Poza tym bardzo mi zależy na niej… Na przyjaźni z nią. Traktowałem i traktuję ją jak siostrę i mimo nerwów jakie czasem na nią mam, kocham ją. Oczywiście tak jak kocha się siostrę…
- Gdzie Jess? – spytałem Harrego, kiedy się na niego natknąłem.
- Chyba wyszła.
- Gdzie? – cholera! Jestem za nią odpowiedzialny! Nigdy sobie nie wybaczę jeśli coś jej się stanie… Alex też mi nie wybaczy. Zawsze kiedy zostawiała Jess w domu, to wiedziała że ona jest pod moją opieką. Po kolejnych razach już nawet nie musiała mi tego mówić, to coś jak rodzaj niepisanej umowy.
- Nie wiem.. Po prostu wyszła i to już jakiś czas temu. – wzruszył ramionami.
- Cholera. – mruknąłem pod nosem i spojrzałem na zegarek. Świetnie, 3.30.

*Oczami Dominic*
- Zayn – uciszyłam mulata, kiedy weszliśmy do domu. Nie wiem czemu, ale czułam, że nie jesteśmy tu sami. Zamknęłam drzwi i dałam krok w stronę salonu. Okazało się, że moje przypuszczenia były słuszne. Pokój rozświetlała mała lampka, stojąca w rogu, a na kanapie leżała Jess przytulona do Liama, i chłopak obejmujący ją z głową opartą na jej głowie. Spojrzałam na Zayna i uśmiechnęłam się lekko. Z jednej strony zdziwił mnie ten widok, ale z drugiej Liam jest odpowiedzialny i dojrzały i byłby dobrym chłopakiem dla Jess… A poza tym to jej życie i ona podejmuje wybory, jak widać na załączonym obrazku. – Chodź do kuchni. – powiedziałam szeptem do Malika i próbowałam sama się tam dostać, nie budząc ich przy tym. Jednak okazało się, że nie jestem zbyt dobra jak chodzi o koordynację ruchów, bo obracając się w stronę Zayna przywaliłam ręką w szafkę, robiąc przy tym spory huk i budząc parę(?). – Sory… - szepnęłam i zrobiłam minę niewinnego dziecka, wzruszając przy tym bezradnie ramionami, dla podkreślenia, że nie chciałam tego zrobić.
- Ja już pójdę. – powiedział Liam, wstając z kanapy, jakby zażenowany tym co zobaczyliśmy.
- Nie. Zostań, w sumie to my się czegoś napijemy i pójdziemy do pokoju pogadać. – powiedziałam, próbując jeszcze jakoś uratować sytuację.
- Dominic, ja też już będę szedł. – zwrócił się do mnie mulat. No i świetnie! Zapowiadał się miły… Ranek? Tak, bo było już koło 6.30. A ja wszystko zepsułam. Jak zwykle… - W sumie to może jeszcze się położe spać. – zaśmiał się.

*Oczami Jess*

Leżałam w pokoju wpatrując się w sufit. To wszystko jest bezsensu! Kocham Nialla, a nie mogę mu tego powiedzieć, a teraz to już nawet pewnie nie będziemy ze sobą rozmawiać. Najgorsze nie jest to, że ta szmata zrzuciła wszystko na mnie, bo to byłabym w stanie przeżyć, najbardziej boli mnie to, że on bez mrugnięcia okiem jej uwierzył. Jej! Nie mnie! To ja jestem jego przyjaciółką od prawie 7 lat, a ją zna zaledwie 3 miesiące… I co?! I bez wahania i wątpliwości zrobił to co zrobił… Cholernie zabolało mnie to co powiedział. Tym bardziej, że Niall nigdy, przenigdy, nawet pod wpływem najsilniejszych emocji nie powiedział do mnie nic złego.. Nigdy nie usłyszałam z jego ust tego co teraz. Mówią, że słowo boli najbardziej… I mają rację. Słowami można kogoś zranić bardziej niż czymkolwiek innym.
- Zostałaś oficjalnie nikim, Brown. – mruknęłam do siebie i pojedyncza łza spłynęła wolno po moim policzku. Tak właśnie się teraz czułam, jak bezwartościowy przedmiot, który został rzucony w kąt pokoju. Wiem, że mam Dominic, której na mnie zależy i Liama, ale długoletnia przyjaźń z Niallem to nie to samo. My wspieraliśmy się przez najtrudniejsze lata życia. Kłóciliśmy się średnio 10 razy dziennie, ale zawsze po najdalej 10 minutach jedno pękało i szło powkurzać na nowo drugie. To był taki nasz rodzaj przeprosin, po prostu wnerwialiśmy się od nowa i wiedzieliśmy że jest już ok. Poza tym nigdy nie potrafiłam się na niego długo gniewać. Choć teraz zdaje mi się, że to się zmieni… Nie. Nie zdaje mi się… Usłyszałam od niego co tak naprawdę o mnie myśli i to bolało! Wszystkie jego pocałunki z Hannah na moich oczach i to jak mi o niej opowiadał, nie równało się z bólem który siedział we mnie teraz. Po prostu czułam, że go straciłam.

************************************************************

Przepraszam, że taki krótki, ale chciałam go już wstawić. W sumie to mam już wolne, więc przewiduję, że 11 bd jakoś w weekend… Albo wcześniej ;)

+ Bardzo wam dziękuję, za wszystkie komentarze ;* To dzięki nim piszę. Naprawdę tych kilka waszych słów bardzo wiele dla mnie znaczy i przyznam, że robi mi się ciepło w sercu kiedy czytam, że to co wymyślam w wolnych chwilach wam się podoba. ;*  

sobota, 2 czerwca 2012

Rozdział 9 - Kusząca propozycja.

*Oczami Nialla*

- Już lepiej? – otuliłem Hannah ramionami i przycisnąłem ją do siebie.
- Chyba tak… - powiedziała niepewnie
- Czemu ona to zrobiła? – spytałem jakby z wyrzutem, ale nie był on skierowany do niej, raczej do Jessicy.
- Od początku wiedziałam, że coś do mnie ma, ale… - przerwała na chwilę i mocniej się we mnie wtuliła – Ale nie sądziłam, że jest zdolna do tego, żeby mnie pobić na imprezie… - dokończyła łamiącym się głosem.
- Przepraszam, cię za nią – ucałowałem ją mocno w czubek głowy. – Nie mam pojęcia co w nią wstąpiło. – W tej chwili byłem tak wściekły na Jessice… Wiedziałem, że nie przepadała za Hannah, ale nigdy bym się nie spodziewał, że jest w stanie zrobić coś takiego. Myślałem, że traktuje  mnie jak brata… Jednak tym co zrobiła mojej dziewczynie pokazała, że się myliłem…

*Oczami Dominic*

- Ooo… Jednak przyszłyście – od tyłu zaszedł mnie Zayn i dosłownie zwalił mnie z nóg swoim oszałamiającym uśmiechem.
- Tak… - starałam się by mój głos brzmiał naturalnie i spokojnie. Jednak nogi miałam jak z waty… Nie mam pojęcia jak on to robi, ale już kiedy zobaczyłam go po raz pierwszy u Jess, czułam się jakoś inaczej… Miałam motylki w brzuchu, a uśmiech mimowolnie gościł na mojej twarzy. To było co najmniej dziwne, bo spotkania z chłopakami nie były dla mnie niczym nadzwyczajnym… Raczej odwrotnie, czasem miałam ich, aż dość.
- Pięknie wyglądasz – powiedział omiatając mnie wzrokiem i zatrzymując się na moich oczach. Co w nim jest takiego nie zwykłego? Już miliony razy słyszałam te słowa od różnych chłopaków, a teraz moje serce zaczęło bić szybciej.
- Dziękuję. – powiedziałam tonąc w jego orzechowych oczach.
- Zatańczymy? – wyciągnął do mnie rękę i w tym momencie zaczęła lecieć http://www.youtube.com/watch?v=5anLPw0Efmo&ob=av2e  . Położyłam dłoń na dłoni Zayna i przeszedł mnie dreszcz. Przyjemny i błogi dreszcz. Mulat zarzucił moje ręce na jego kark, a swoje lekko położył na mojej talii, patrząc przy tym czy aby na pewno nie mam nic przeciwko temu. Uśmiechnęłam się dając mu znak, że taki układ jak najbardziej mi pasuje i powiodłam palcami po jego karku. W jego oczach widziałam zadowolenie i szczęście. Zayn przybliżył mnie do siebie i splótł swoje dłonie na moich plecach. Nie byłam niska, co sprawiało, że miałam oczy prawie na tym samym poziomie co on. Bez skrępowania korzystałam z tej udogodności. – Pięknie wyglądasz kiedy się uśmiechasz. – szepnął mi do ucha, a jego oddech na moim karku wyostrzył wszystkie moje zmysły. Dzieliły nas centymetry, a przez to co przed chwilą powiedział czułam jakbyśmy byli w bańce mydlanej, tylko my. Nie zwracałam uwagi na to, że wokół nas tańczy pełno ludzi, po prostu oparłam mu głowę na ramieniu i zaciągnęłam się jego zapachem. Chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie. Marzyłam o tym, żeby nie musieć się od niego odrywać, aby cały czas czuć jego zapach, jego bliskość. To dziwne, bo nigdy nie zbliżam się aż tak szybko do chłopaków, ale ona zupełnie stopił wszystkie bariery jakie tylko mogły między nami być. – Dziękuję za taniec. – uśmiechnął się szarmancko, a ja zorientowałam się, że moje kilka minut raju właśnie się zakończyło i niechętnie odsunęłam się od niego.
- Przyjemność po mojej stronie. – uśmiechnęłam się kokieteryjnie i usiadłam na kanapie stojącej w rogu pokoju, mając nadzieję, że on usiądzie tuż obok mnie. Biorąc ze stołu szklankę soku, podążałam wzrokiem za Zaynem, który bez wątpienia zrozumiał moją aluzję i kierował się w moją stronę.
- Można się przysiąść? – spytał z lekkim uśmiechem.
- Proszę bardzo. – ze śmiechem chwyciłam ze stolika szklankę soku. Nie przepadałam za alkoholem, nigdy nie potrzebowałam go, żeby się dobrze bawić.
- Opowiedz mi coś o sobie. – w jego głosie wyczułam zaintrygowanie.
- Mieszkam w Irlandii, w sumie stamtąd pochodzę, ale połowę swojego dotychczasowego życia spędziłam w Polsce. – uśmiechnęłam się, widząc że rzeczywiście interesuje go to co mówię – Właśnie w Polsce zaprzyjaźniłam się z Jess… A może ty powiesz mi coś o sobie? - temat, bo nie lubiłam o sobie opowiadać.
- Może się przejdziemy? To chyba nie jest najlepsze miejsce na rozmowy. – powiedział Zayn przekrzykując muzykę, która nagle stała się faktycznie głośna. Wstał z kanapy wyciągając rękę w moją stronę. Po raz drugi dzisiejszego wieczoru dotknęłam jego delikatnej skóry. I po raz drugi, przeszedł mnie ten sam przyjemny dreszcz.
 Spacerowaliśmy ulicami Londynu śmiejąc się i wygłupiając. A przy okazji co chwila się czegoś o sobie dowiadywaliśmy.
- Późno już… A właściwe to wcześnie. – zaśmiałam się patrząc na zegarek i spostrzegając, że jest 4 nad ranem. Zayn również się zaśmiał. – Chyba powinniśmy już wracać. Jess pewnie się o mnie martwi.
- Myślę, że kiedy się zorientuje, że nie ma nas obojga, będzie wiedziała, że jesteś pod dobrą opieką i nic ci nie grozi. – otoczył mnie ramieniem, a ja zaciągnęłam się jego zapachem. – W zasadzie to skoro jest już tak ‘wcześnie’ to możemy jeszcze przejść się do parku, a później obiecuję, że odstawię cię bezpiecznie do domu. – uśmiechnął się.
- Kusząca propozycja. – odwzajemniłam uśmiech. – I może nawet dobry pomysł na spędzenie ‘poranka’.

*Oczami Jess*

 Jechałam samochodem z rodzicami i Dylanem. Śmialiśmy się wszyscy, prowadził tata.
- Gdzie masz baterie od mp4? – Dylan wziął moją torbę z podłogi i zaczął w niej grzebać.
- Oddaj mi torbę! – wydarłam się na niego i zaczęłam się z nim szarpać, próbując odzyskać torebkę.
- Dzieciaki przestańcie się kłócić. – upomniała nas mama.
- Ale on mi zabrał torbę! – usprawiedliwiałam się.
- Bo ona mi nie chce dać baterii! – przekrzyczał mnie.
- Uspokójcie się! Oddaj jej tą torbę, a ty mu daj baterie. – tata odwrócił się w naszą stronę, żeby nas uspokoić. Od tego momentu wszystko runęło jak domino. Najechaliśmy na jakąś dziurę i tata stracił panowanie nad kierownicą… Próbował nie zjechać z drogi, więc samochód skręcił na drugi pas. Zdążyłam tylko podnieść wzrok i zauważyć, że prosto na nas pędzi ciężarówka. Chciałam coś z siebie wydusić, ale było już za późno…
***
Podniosłam się na łóżku i zaczęłam ciężko i szybko oddychać. Rozejrzałam się po pokoju, który rozświetlała tylko lampka nocna stojąca koło mojego łóżka. Czyli to był sen… Kolejny zły sen…
- Wszystko w porządku? – Liam złapał mnie za ramię – Miałaś zły sen?
- Tak… - wymamrotałam. – Dziś jest 20 lipca?
- Tak, a co to ma do rzeczy? – spytał lekko zdezorientowany.
- 7 rocznica śmierci mojego brata i 6 moich rodziców. – powiedziałam cicho i łzy zaczęły spływać mi po policzkach.
- Przepraszam… - przytulił mnie i otarł łzy wierzchem dłoni. – Nie powinienem był pytać.
- Skąd miałeś wiedzieć, że ta data… - urwałam.
- Cii… Nie mów już nic. – przycisnął mnie mocniej do siebie i pogłaskał po głowie. Znów poczułam się bezpieczna.
- Zawsze w rocznice ich śmierci śni mi się to samo… Że jedziemy wszyscy razem samochodem i mamy wypadek. – powiedziałam łamiącym się głosem.
- Spokojnie… Jesteś bezpieczna. – ucałował mnie w czubek głowy. Czułam to samo co na imprezie, kiedy mnie przytulił… Czułam się jak w ramionach Dylana. Jak gdzieś gdzie jestem bezpieczna, chroniona przed całym światem…


***********************************************************
Kolejny krótki i kiepski rozdział… Van, mam nadzieję, że chociaż perspektywa Dominic ci się podoba ;p I tak jak obiecywałam pojawił się w weekend. Podejrzewam, że następny będzie koło czwartku, albo piątku.

+Mam do was prośbę… Jeśli czytacie rozdziały zostawcie komentarz chociaż pod tym jednym postem… Was to dużo nie kosztuje, a mi pomoże w podjęciu decyzji czy prowadzić bloga dalej.